Poświęćmy więc chwilę, dosłownie może to być kilkanaście minut dziennie, na zadanie sobie kilku bardzo ważnych pytań… i co istotniejsze: udzielenie na nie naprawdę szczerych, prawdziwych odpowiedzi. Taka rozmowa z samym sobą bardzo dużo daje, zresztą sami zobaczcie.
Jest to wyjątkowo istotne, ponieważ rzeczy, które wymienimy, to są właśnie te, dzięki którym będziemy mogli poczuć się lepiej psychicznie i emocjonalnie, zmniejszyć stres związany z pracą, podnieść poziom hormonu szczęścia – serotoniny. Wybierzmy sobie choćby i 2 – 3 rzeczy naprawdę dające nam satysfakcję i przyjemność i traktujmy je przez resztę roku jako naturalny, wewnętrzny środek uspokajający.
Oprócz tego, odpowiedź na to konkretne pytanie pomoże nam:
– poprawić relacje w rodzinie – jeśli okaże się, że np. my i nasz partner lubimy to samo, to jest to świetny wstęp do zacieśnienia i uatrakcyjnienia na nowo związku;
– zmienić pracę, jeśli okaże się, że aktualna za bardzo odbiega od tego, co faktycznie lubimy, przez co głównie się w niej męczymy, zamiast realizować swoje ambicje i zainteresowania;
– nauczyć się delegować część swoich zadań na inne osoby, bo nie ma przecież żadnego powodu, żeby nielubianego przez nas zmywania nie mógł załatwić mąż czy nastoletni syn.
Tu odpowiedź powinna być całkiem łatwa: rzeczy, których nie lubimy, to przecież dokładnie te, na jakie mamy najmniejszą ochotę. Czasami będzie to chodzenie do pracy, która nas głównie denerwuje, czasem rozmaite obowiązki domowe, inni mogą nie lubić chodzenia do kina na melodramaty, jeszcze inni różnych potraw.
Kiedy już ustalimy, co zupełnie psuje nam humor, warto podzielić się tym ze swoimi najbliższymi. Bardzo często zdarza się, że koleżanka w dobrej wierze zaprasza nas już kolejny raz na sushi – a my szczerze go nie możemy ścierpieć, ale idziemy, bo nie chcemy sprawić jej przykrości.
Naprawdę dobrze jest ustalić tą sprawę najpierw ze sobą, a potem z innymi osobami. Wtedy wspólne wyjścia, spotkania, przebywanie razem, będzie znacznie przyjemniejsze. A może przy okazji dowiemy się, że oni z kolei nie za bardzo lubią coś, co nam się wydawało, że sprawia im przyjemność?
Każdy z nas ma jakiś system wartości, jest oceniany przez innych, ma też swoją prywatną opinię na temat własnej osoby, przemyślenia na różne tematy. Niestety, kiedy rozmawiamy z ludźmi, zwłaszcza tymi, na których nam zależy, to wszystko gdzieś ucieka. Nagle zgadzamy się na sprawy, które są sprzeczne z naszymi wartościami, boimy się jasno wypowiedzieć swojej opinii, uciekamy w kąt gdy poruszane są tematy, o których sądzimy coś innego niż pozostali rozmówcy.
Pogadajmy ze sobą i zdeklarujmy się, co jest dla nas ważne i jakie są nasze poglądy. I nauczmy się je wypowiadać bez skrępowania – przecież inni tak właśnie robią, prawda? I my ich za to nie odtrącamy? Dlaczego mielibyśmy zakładać, że oni to zrobią kiedy się z nimi zgodzimy?
Przyjęło się stawiać na pierwszym miejscu dom i rodzinę oraz karierę. Niemal każdy, komu zada się to pytanie odpowie którymś z powyższych stwierdzeń. Tylko czy rzeczywiście to jest właśnie to, co jest dla nas osobiście najważniejsze?
Każdy ma jakieś marzenia. Jedni chcieliby własnego domu, inni ukończenia konkretnych studiów, ktoś pragnie pracować w określonej firmie, kolejnej osobie zależy na rzuceniu pracy i zajęciu się zawodowo swoim hobby. To są właśnie te nasze priorytety, które koniecznie musimy ustalić.
Jeżeli już to zrobimy, mamy prostą drogę do stworzenia planu osiągnięcia celów, jakie sobie założyliśmy. Po drodze będziemy co prawda musieli podjąć też bardzo istotną decyzję co do tego, jak wiele jesteśmy skłonni poświęcić dla ich realizacji. Jeżeli zmieniamy pracę na bardziej wymagającą czasowo, siłą rzeczy będziemy mieć mniej czasu dla rodziny.
Zawsze osiągamy coś kosztem czegoś innego i to jest właśnie jeden z najważniejszych tematów, jakie powinniśmy ze sobą przedyskutować.
Jest to jedno z tych pytań, które można sobie zadać dopiero po tym, jak już kilka związków mamy za sobą. Partnerzy są bardzo różnymi ludźmi, mają inne charaktery, odmienny sposób podejścia do nas i naszych relacji, inaczej odnoszą się do nas i do swojego otoczenia. Jedne z tych spraw nam zdecydowanie pasują, na przykład wspólne pasje – inne zupełnie nie odpowiadają, np. egoizm czy totalne bałaganiarstwo.
Powiedzmy sobie w końcu szczerze: co u partnera akceptujemy (lub, jeśli takiego nie mamy, co jesteśmy w stanie akceptować) – a co całkowicie wyklucza jakąkolwiek bliższą relację między nami. Jeśli nie wyjaśnimy tego ze sobą, to ciężko oczekiwać, że uda nam się od razu na początku wzajemnych relacji ustalić pewne zasady.
Na to pytanie doskonale potrafi odpowiedzieć większość rozwodników. Skoro bowiem zdecydowali się już na tak poważny krok, to znaczy, że coś w związku było naprawdę bardzo, bardzo nie tak. Jeśli jesteśmy już po takim życiowym wydarzeniu, odpowiedź na to pytanie powinna przyjść stosunkowo łatwo – uwaga jednak! Nie wolno skupiać się wyłącznie na „wadach” byłego współmałżonka. Warto:
– zastanowić się, z czego taka sytuacja wynikła;
– czy przypadkiem jakaś część winy nie leżała po naszej stronie (a zwykle jest…);
– co osobiście możemy zmienić, żeby ponownie do tej sytuacji nie doszło;
– które sprawy „można przeboleć”, a które definitywnie przekreślają związek.
Najważniejsze: sprawdźmy najpierw w praktyce jakie efekty przyniosła rozmowa z samym sobą. Dopiero jeśli jesteśmy ich pewni, a wprowadzenie ich w obecnym związku nie jest „drogą przez mękę” – możemy decydować się spróbować ponownie stałego związku. Inaczej nie liczmy w ogóle na to, że partner sam się domyśli i magicznie się zmieni. Poprzedni tego nie zrobił, prawda?
Kiedyś w szkołach podstawowych (nie wiem jak teraz) rysowaliśmy lub opisywaliśmy „świat za ileś-tam lat”. Tutaj zróbmy mniej więcej to samo, ale zostawmy cały glob w spokoju i skupmy się na sobie:
– Kim chcemy docelowo zostać? Za 5 lat, 10 lat, 25 lat, 50 lat?
– Co zamierzamy przez te kolejne lata i dekady robić, aby pomóc sobie dojść do tego właśnie wymarzonego stanu, na jaki liczymy na starość?
– Gdzie chcemy żyć i mieszkać?
– Z kim? Tylko ze współmałżonkiem, czy z liczną rodziną w dużym domu?
– Czy o pracy, którą teraz wykonujemy, będziemy mogli swobodnie powiedzieć za kilkadziesiąt lat „tak, to sprawiało mi prawdziwą satysfakcję”?
– Co chcielibyśmy zrobić, osiągnąć, czego się nauczyć w tych młodszych latach, kiedy jesteśmy sprawniejsi i zwykle mamy większą swobodę finansową?
Tak, wiem: noworoczne postanowienia obejmują zwykle tylko ten jeden konkretny okres 12 miesięcy. Problem w tym, że życie jest znacznie dłuższe i jeżeli nie ustalimy sami ze sobą co jest dla nas ważne, jakiego oczekujemy związku, jakie mamy plany na przyszłość – noworoczne postanowienia czy nawet wyznaczenie sobie celów na pojedynczy rok nie ma większego sensu.
W ten sposób w każdego kolejnego sylwestra będziemy planować krótkoterminowo, na niewielki okres czasu – a życie przecież ucieka. Lepiej od razu być ze sobą szczerym, nawet jeśli to czasami nie jest przyjemne, niż za jakiś dłuższy czas dojść do wniosku, że przecież zupełnie nie o takie życie nam chodziło. W końcu pytając o to, jak być szczęśliwą, masz na myśli całe życie, a nie tylko nadchodzący rok. Prawda?
A Wam, zdarza się czasem taka otwarta rozmowa z samym sobą?