Gdy wzięłam do ręki książkę „Pupy, ogonki i kuperki” sama byłam zaciekawiona. Przez moment nawet zwątpiłam czy to nie jakaś baja dla dorosłych. Musiałam przewertować ją do samego końca zanim dałam dziecku do ręki. To nie to, że szukałam czegoś niestosownego. Po prostu mnie wciągnęła! Siedziałam z otwartą buzią nad książką dla dzieci i powiem jedno: to strzał w dziesiątkę, książka o pupie, a wcale nie jest do… no sami wiecie :).
Ktoś może powiedzieć, jak to? Mało jest interesujących tematów? O pupach muszą pisać? A no w zasadzie czemu nie? Znacie swoje dzieci prawda? Przecież je interesuje wszystko. I buzia, i kwiatki, i ptaszki, i pupa też. Dla dzieci nie ma tematów tabu. To my je tworzymy, tworząc pewne ograniczenia i niedomówienia, bo coś NAS dorosłych krępuje. A pupy są szalenie interesujące, zwłaszcza te zwierzęce, bo nasze ludzie, to jakoś tak… pozbawione dodatkowych gadżetów. Nie to co u hipopotama czy jętki na przykład. (No dobra, powiem Wam szczerze, jeszcze parę dni temu, sama nie wiedziałam, że pupy są takie interesujące, a teraz tak się tylko wymądrzam. Stwierdzić mogę jedno – Babaryba i Pupy, ogonki i kuperki, poszerzyły moje matczyne horyzonty.)
Życie zawsze jest kolorowe i pachnące… serio? Kto jak kto, ale rodzice, dobrze wiedzą, że rzeczywistość nie jest ani kolorowa, ani tym bardziej pachnąca (ekhm). Pupa i kupa to codzienność. Myślisz, że dziecko Cię kiedyś o to nie zapyta? Albo o to czemu tamten piesek wącha drugiemu zadek? Uwierz zapyta. Spróbuj tylko udawać, że nie słyszysz! Dziecko nie odpuści, a jedynie powtórzy pytanie – GŁOŚNIEJ. Na pewno łatwiej będzie Ci to wyjaśnić przy większej publiczności :).
Babaryba ma to do siebie, że nie boi się trudnych tematów. W dostępnych u nich książkach, trudne kwestie są poruszone umiejętnie, interesująco, bez zbędnego nadęcia, które tylko krępuje. I dobrze, bo trudne tematy to codzienność. Umówmy się – fizjologia to codzienność. Nie ma sensu ograniczać naszego dziecka, zamykać go na pewne sprawy, budzić w nim poczucie winy czy wstydu, tylko dlatego, że temat krępuje nas dorosłych. A jeśli krępują Cię bąki i kupa, uwierz. Ta książka Cię z tego wyleczy, już po kilku stronach!
Książka zachwyciła osobę dorosłą, to już wiemy. Ale co z dzieckiem? Czy podejdzie tak samo entuzjastycznie do tematu? NIE.
Bardziej. Moja siostrzenica (uznałam, że te niecałe 6 lat to wiek całkiem adekwatny), w książce zakochała się od razu. Sam tytuł ją mocno rozbawił, jej nie trzeba było do niczego przekonywać. A dalej… było tylko lepiej. Widać, że autor zna się na dzieciach. Wie co je bawi, bo młoda tak rechotała, że aż mnie zaraziła. Sami wiecie jaki dziecięcy śmiech jest zaraźliwy. Dawno nie widziałam, by coś ją tak zaangażowało. A na brak zabawek nie narzeka. Przy tej książce wszystko przestało się liczyć, nawet wieczorynka. (Oczywiście to nie tylko kwestia książki, ale też moich zdolności oratorskich – na pewno!)
Podsumowując – „Pupy, ogonki i kuperki” to naprawdę piękna książka. To pierwszy elementarz małego biologa, bowiem zawiera całe mnóstwo ciekawostek, które przyznam, zaintrygowały nawet mnie. Co najważniejsze – książka zasiała w dziecku ziarenko. Ziarenko, które sprawiło, że jest już pewna, że w przyszłości będzie przyrodnikiem! (Siostra ma jednak nadzieję, że nie wybierze pupnej specjalizacji…) Młoda jest dumna, gdy mówi, że wie co to jętka (przyznaje się, ciotka ściągała z wikipedii, więc ostrzegam po lekturze nie będzie łatwo, posypią się: co to? Dlaczego? Ale to piękne, gdy mały człowiek jest czymś tak żywo zainteresowany!) Książka stała się nieodzownym dziecięcym towarzyszem, a każdy gość musi usłyszeć : „wujek, a wiedziałeś, że śledzie komunikują się bąbelkami z pupy???”
Polecam wszystkim, którzy oczekują od książek WIĘCEJ i chcą swym dzieciom pokazać WIĘCEJ. Książka do kupienia tutaj: Babaryba
W życiu o tej książce nie słyszałam, brzmi świetnie!
Usmialam sie, swietna książka!