A te mury buduje się coraz częściej. A później nie łatwo je burzyć nawet, jeśli jesteśmy ze sobą od wielu lat i teoretycznie sobie wzajemnie ufamy. Dlaczego wolimy budować mury, niż je burzyć? Otóż mamy głęboko zakorzenioną w sobie myśl, że jeżeli przed kimś się zbytnio otworzymy, przywiążemy do niego najbardziej jak się da, to on zacznie nas ranić. Przecież będzie dla nas najważniejszy. Boimy się tego, w związku z czym usilnie staramy się nie zbliżać zbytnio, nie otwierać się i oblewać naszą twierdzą coraz większą fosą. I tak właśnie żyją ludzie w tych czasach. Niby razem. A jednak osobno.
Jesteśmy wtedy mniej szczęśliwi, i nie potrafimy doszukać się w otaczającym nas świecie niczego dobrego. To wtedy właśnie zaczynamy narzekać na to, jak to życie jest niesprawiedliwe, bo przecież nie otrzymujemy od niego niczego pozytywnego. Wiesz, że jeśli doprowadzisz się do takiego właśnie stanu, będziesz dosłownie o krok od depresji? Ludzie się boją.. I chociaż podświadomie marzą o tym, by przeżyć coś wyjątkowego i bardzo pięknego, to jednak nie robią żadnego kroku by tego dokonać. By coś w swoim życiu zmienić. Paraliżuje ich strach przed zawodem. Dlatego wolą stać w miejscu, a nawet się cofać, by tylko czuć, że nikt nie będzie miał prawda ich zawieść.
Najgorsze co może być, to tłumienie w sobie wszelkich problemów. Kiedy ludzie się otwierają, jest im łatwiej. Mogą dzielić się i problemami, i radościami. I oswajać się wzajemnie, oraz nabierać zaufania. Ale nie robią tego, i przecież to nie ich wina. Gdyby tylko wiedzieli, że nie wydarzy się nic złego, mogliby. Ale skoro nie wiedzą, to nie chcą ryzykować.
Chciałoby się głośno krzyknąć, że tak naprawdę to jest nią tylko wzajemność. Jeśli nie ma wzajemności w tym zaufaniu, to mur dalej się nie burzy, a buduje – coraz wyższy. Dużo łatwiej jest ze sobą żyć, jeśli partnerzy mówią o swoich pragnieniach, i problemach. Wtedy łatwiej jest je zaakceptować, nawet w sytuacji, gdy są trudne lub niedoścignione.
Łatwo jest stwierdzić, że ktoś cię zawiódł. Ale czy pomyślałeś przed wydaniem takiego osądu, jakie oczekiwania miałeś tak naprawdę wobec swojego partnera? I czy nie były one zbyt wygórowane? No bo co to jest właściwie to zaufanie? Takie bezgraniczne? Sądzisz, że możesz ufać tylko osobie, na którą możesz liczyć zawsze, i w każdej sytuacji? Która zrobi dla ciebie wszystko? Fakt, poczucie tego, że jesteś dla tej osoby ważny jest bardzo istotne. Jednak musisz mieć świadomość, że tak naprawdę nie istnieją ludzie, którzy radzą sobie absolutnie ze wszystkim! Którzy są wszechmocni i na wszystko ich stać.
Podstawą zaufania jest też brak robienia wyrzutów partnerowi w sytuacji, gdy prosi cię o to, by opowiedział, jak spędziłeś ostatnią noc. Jeśli dziwnym trafem okazuje się, że nie potrafisz mu odpowiedzieć, to jest to przynajmniej dziwne. I w takiej sytuacji wcale nie musi tobie ufać. Postaw się na jego miejscu. Gdzie kierowałbyś wówczas swoje myśli?
Zaufanie jest ważne, ale jeżeli twój facet wraca skądś pachnący kobiecymi perfumami – i nie są to twoje perfumy – a w dodatku na kołnierzyku jego koszuli są ślady szminki, to nie zrzucaj tego na kiepskiej jakości proszek. Myślisz, że nie zauważyłabyś, że koszula się nie doprała kiedy wieszałaś ją na suszarce lub prasowałaś? Raczej nie! Rozmawiaj! Pytaj nawet wprost. Partner nie będzie mógł denerwować się o brak zaufania w takiej sytuacji. Wyjaśniajcie wszystko, zawsze, na bieżąco.
Od zaufania, do naiwności, jeden krok. Jeśli wierzysz w każdy kit, który wciska tobie twój partner, to zdecydowanie nie zaufanie, a właśnie wspomniana naiwność. Zaufanie rodzi się w trakcie rozmów. Głębokich, i o wszystkim. Rodzi się też przy wspólnym spędzaniu czasu. Razem, nie osobno. Ze sobą, a nie obok siebie. Możesz ufać partnerowi czy partnerce, kiedy wiesz o nim wszystko, i jesteś jego najlepszym przyjacielem.