Tak ogólnie wagowo to jakoś nie tak bardzo spektakularnie. Od wagi, gdy na poważnie zaczęłam walczyć, to tylko i aż 29 kg.
Zawsze byłam otyła. Przerobiłam na sobie chyba wszystkie diety jakie istnieją i chyba większość cudownych specyfików na odchudzanie. Jedyne co schudło to mój portfel.
Długo nie mogłam zajść w ciążę – właśnie z powodu mojej wagi, która to na początku 2011 roku sięgnęła 120kg. Wtedy przeszłam na Dukana, schudłam do 112, zaszłam w ciążę – niestety zakończoną w 11-12 tyg.
2 m-c później zaszłam w ciążę z Chłopcami – ważyłam wtedy 102kg.
Pierwszy taki „kop” był od mojego Ginekologa (zna już jakieś 13 lat), który powiedział jasno, że taka waga plus to co przytyję (z moja tendencją) to będzie po prostu kalectwo. Ciąża bliźniacza, cukrzyca, nadciśnienie – kazał mi porządnie się nad tą wagą zastanowić i wziąć się w garść.
Przez cukrzyce przytyłam stosunkowo mało – 13kg – no ale przy mojej wadze startowej.. 😉
Chłopców donosiłam do 36+6 tyg z moją wagą 115kg i prawie 140cm w pępku.
Po CC z racji wielu problemów z jednym z Chłopców, ze stresu zaczęłam chudnąć. Wychodząc w 8 dobie z jednym z Chłopców ważyłam 92kg. Jaka ja byłam szczęśliwa ! No teraz to juz poleci – myślałam.
Ale się myliłam… Wmawianiem sobie, „że przy dzieciach nic się nie da zrobić w domu, a już do jedzenia sobie?!” zaczęłam znowu tyć.. i tyć…. i tak 7 m-c po CC ważyłam znowu 107kg :/
Właśnie kupowałam nowe spodnie – w rozmiarze 52…. i wtedy mnie właśnie trafiło.
Kurde, jestem matką 2 urwisów. Matką, która ma otyłość, nie jest w stanie się ruszać – jak ja mam ogarnąć Chłopców jak oni zaczną chodzić? biegać? będą chcieli aby matka sie z nimi bawiła, biegała? a ja po prostu nie będę w stanie… Będą na mnie patrzeć i powielać moje błędy jedzeniowe, będą otyli, będą mieli przez to problemy z rówieśnikami….
No w głowie nakreśliła mi się okropna wizja.
I przeszłam na Dukana w listopadzie 2012.
Chudłam, owszem – cieszyłam sie bardzo. To była jedyna znana mi droga. Potem w lutym poznałam Ewę Chodakowską – no to dajemy, zaczęłam z nią ćwiczyć.
Ogólnie po Dukanie i przygodzie z Ewą (a raczej totalnym brakiem moim podstaw jak wykonywać prawidłowo technicznie ćwiczenia) – wszystko mi wisiało, miałam „zero” mięśni i rozwalone kolana – aaa i 81kg na liczniku. Potem przyszły wakacje w lipcu, wyjazd i JO-JO na 90kg….
Wtedy znowu stwierdziłam, że tak nie może być – trafiłam na FB na Dieta Trening Suplementacja. „DTS” zaszczepił mi pierwsze treningi siłowe – w których się ZAKOCHAŁAM 🙂 i wtedy to we wrześniu 2013 roku znalazłam „swoją drogę”.
Zaczęłam szukać ludzi, którzy interesują się/trenują sporty sylwetkowe. Zaczęłam czerpać od nich wiedze, szukałam, czytałam, poznawałam prawidłowe techniki ćwiczeń siłowych. Zaczęłam uczyć się i samej sobie układać jadłospisy, wyliczać, przeliczać..
Tak. Byłam i dalej jestem.
Za czasów licealnych przeszłam bulimię, która potem przeszła w kompulsywne objadanie się. Dalej mam napady, bardzo rzadko – ale są. Jednak nauczyłam się nad nimi panować.
Chudości nie 🙂 Nie podobają mi się chude ciała. Bardziej bym powiedziała, że mam „manię muskulatury” 🙂
Dążę do obniżenia % zawartości tłuszczu w organizmie, ale nie kosztem mięśni 🙂
Chyba udowodnienie sobie samej, że mogę. W pewnym momencie byłam juz na takim etapie, że nie było powrotu, nie mogłam się poddać. Wspieram wiele dziewczyn, mówię im że dadzą rade – i co? i miałabym tak po prostu przestać? o nie 🙂
A im więcej ćwiczyłam siłowo, tym bardziej motywowały mnie efekty które widziałam. Mięśnie które wychodziły spod tłuszczyku, zmieniająca się sylwetka (bo waga to mi od ponad roku stoi – ale cm lecą, i ciało się bardzo zmienia).
No i mój niedościgniony ideał (może kiedyą choć w połowie będę wyglądała jak Ona) – Larissa Reis.
Wychodziłam z rozmiaru 50/52. Obecnie noszę 38/40 mimo, ze ważę 79kg (171 cm wzrostu).
Na początku było – chcę zobaczyć 9 z przodu 🙂 potem, 8, potem 7 🙂 teraz bym chciała 6 ;P a tak ogólnie marzy mi się 69kg – choć może być i 79kg o ile będzie 15-11% tkanki tłuszczowej, to każda waga będzie ok, nawet i 80kg 🙂
Jak wcześniej pisałam waga na Dukanie spadła błyskawicznie – ale wszystko „wisiało”. Masa skóry, brak mięśni i rozwalony metabolizm. Mimo, ze wtedy ważyłam tyle co teraz to wyglądałam strasznie.
Po tym było załamanie i powrót do nawyków.
Podniesienie się i walka.
Od roku waga mi stoi – ale ciało z miesiąca na miesiąc się zmienia.
Ubywa tkanki tłuszczowej i przybywa mięśni.
Z tygodnia na tydzień spada coraz więcej cm.
Oczywiście są i zastoje – trzeba uzbroić się w cierpliwość – mój najdłuższy zastój to 3 m-c… nie wolno się wtedy poddawać. Trzeba zmienić cos w treningach, jedzeniu i wtedy ruszy 🙂
Długo czasu zajęło mi naprawienie tego, co zrobiłam sobie Dukanem – naprawa metabolizmu łatwa nie jest, pozbycie się skóry tym bardziej.
Teraz wdrożyłam w życie nowy plan (za sprawą książki Agnieszki i Tomasza Wilk „2xME Maksimum efektów, minimum zaangażowania”) – i znowu mam progres, a z każdym progresem jestem bliżej celu mojej wymarzonej fit sylwetki 🙂
Jedzenie.
Ja po prostu kocham jeść. Nie mam silnej woli. Mocną ją trenuję – ale jej nie mam.
Przychodził weekend, mąż miał kebaba/pizzę…. albo whisky…. no i niestety to mnie gubiło.
A jak już wpadał jeden taki posiłek, to już były 2-3 dni takiego jedzenia dla mnie…
No i uzmysłowienie sobie, że dzieci to nie wymówka (zwłaszcza, że męża od rana do wieczora nie ma w domu i wszystko przy dzieciach + dom i inne robię ja).
Wcześniej mówiłam – że przy dzieciach sie nie da, że nie ma czasu, że kiedy? bo i dom i zakupy na mojej głowie…. Ale czas na wieczne narzekanie i FB to był ;P Ale to były wymówki.
Na początku ćwiczyłam po 21, jak Chłopcy poszli spać – nie dało się w ciągu dnia przy nich ćwiczyć. Dopiero jak skończyli 2,5 roku to zaczęłam ćwiczyć w dzień „razem z nimi”
Często też „słyszę”, że zamieniam się w faceta ;P
Wielu osobom nie podoba się to, ze kobieta trenuje siłowo. Na szczęście nie mamy testosteronu i nigdy nie dam rady mieć muskulatury jak facet ;P
Cały sztab, poważnie 🙂
Mam wspaniałe, najcudowniejsze (niestety internetowe tylko) przyjaciółki – takie zwariowane sportowe świruski :D, z którymi już od bardzo dawna wszystkie się mocno wspieramy i motywujemy 🙂
No i oczywiście mąż – jakkolwiek nie robi tego kuriozalnie 😉
No i nasz najbliższy znajomy, który też bardzo mocno mnie wspiera.
Mój dzień to straszna rutyna. (Choć od 4 dni wprowadzam zmiany – po prostu rotacja posiłków i treningów 😉 wprowadziłam inny system)
Ale do tej pory wyglądało to tak:
Wstaję rano (albo budzą mnie Chłopcy), pierwsze co, to ogarniam i zjadam swoje śniadanie (na 8), robię śniadanie dla Chłopców.
W czasie kiedy oni jedzą, robię mężowi kanapki do pracy i zabieram się za sprzątanie mieszkania (standard – odkurzanie, zmywanie, składanie prania – i to co każda Matka i Żona ma do roboty 🙂 ).
Dochodzi 10, więc jest czas na trening (nie mam możliwości chodzenia na siłownię, ale sukcesywnie dokupuję sprzęt do domu 😀 na imieniny, urodziny, rocznice itp poszerzam zestaw sztang, sztangielek, obciążeń). Chłopcy w tym czasie robią różne rzeczy – ćwiczą ze mną, robią rzeczy które wcześniej im przygotuję – jakieś wyklejanki, wycinanki, ciastolina domowa, jakaś bajka, no ogólne cuda nie widy kombinuję – a i tak zawsze w trakcie treningu jest „MAMO!!! on mnie bije/zabrał mi to/chodź na chwilę/pomóż/nie dosięgam/zanieś mi picie” ;P
Przychodzi 11:30 więc jest czas na kolejny posiłek dla Chłopców i dla mnie. Potem zazwyczaj rozwieszanie prania, zabawy, robienie obiadu – obiad. Później ewentualne zakupy połączone ze spacerem. Ogarnianie po całym dniu. Podwieczorek, potem Chłopcy idą się wykąpać, o 20 bajka na dobranoc i kolacja. Jest 21 – Chłopcy śpią, ja jem swoją kolację (tak, tak o 21 a czasem i 22 🙂 ) i mam pełen relaks 😀 Jak Oni idą spać to ja już siedzę i nic nie robię.
Przykładowe menu:
Wbrew pozorom posiłki zajmują mało czasu – jak potrzebuję je zrobić na cały dzień w pudełeczka, to rano zajmuje mi to 30 min (łącznie na wszystkie 5 pudełek).
Jeśli chodzi o przykładowy trening:
– przysiady ze sztangą 15-12-10-8
– wykroki ze sztangielkami 12-12-12
– wyciskanie sztangi leżąc na piłce 15-12-10-8
– wyciskanie sztangielek leżąc na piłce 15-15-15
– wyciskanie sztangi stojąc 15-12-10-8
– prostowanie przedramienia w opadzie tułowia 15-12-10
– odwrotne pompki
– rowerek stacjonarny 20-40 min
Zmieniła WSZYSTKO.
Zmieniła to, jak podchodzę do jedzenia, nie tylko swojego – ale i jedzenia Chłopców. Bardzo dbam o to co jedzą. Staram się im wpajać zdrowe, i porządne nawyki żywieniowe – kochają czekoladę 85% i naturalne kakao i mój chleb żytnio razowy 🙂
Stałam się bardzo otwarta na ludzi, uśmiecham się do obcych, zagadam – wcześniej chodziłam przygarbiona, „chowałam się w sobie”, byłam osobą bardzo zamkniętą i przeraźliwie nieśmiałą, najlepiej abym była niewidzialna – teraz chodzę z podniesioną głową 🙂 uwierzyłam w siebie, w to ze mogę wszystko 🙂
Spełniam się w 100% w tym co robię, znalazłam swoja drogę i to co chcę dalej robić ze swoim życiem.
Przede wszystkim dajcie sobie czas. Zmiany nie zajdą w ciągu tygodnia, miesiąca.
Zapomnijcie o dietach cud i cudnych specyfikach – nie warto. Te pieniążki lepiej zainwestować w wagę kuchenną, dobry stanik do ćwiczeń i ewentualnie ciężarki.
Nie dajcie sobie wmówić, że jak jesteście Matkami to powinnyście się cieszyć z tego, jak wyglądacie, i macie zaakceptować nadwagę/otyłość bo tak matce wypada i koniec – nie dajcie się.
Wiedzę czerpcie od ludzi doświadczonych – jest dużo dobrych trenerów personalnych. Jak traficie na dietetyka, który Wam jako posiłek daje jogurcik czy jabłko – uciekajcie jak najdalej.
I wierzcie w siebie!
To jest chyba najważniejsze.
Same musicie uwierzyć, ze dacie radę.
Moooja duma !!!!! 😍😍😍 pozdro od Sqad !
Jesteś genialna:) Brawo za odwagę i siłę;)
Moja motywacja;) Karolcia uwielbiam Cię; );***
Jak szybko schudłam dzięki preparatu Slimcea. Przyśpieszył on moją powolną przemianę materii i pohamował łaknienie. Utrzymałam dzięki temu dietę i w 3 miesiące schudłam 12kg. Jestem bardzo zadowolona ponieważ myślałam że po ciąży będzie o wiele trudniej,