Wystarczająco dobrzy rodzice autorstwa Bruno Bettelheima to wyjątkowy poradnik dla rodziców, którzy chcą lepiej przygotować się do wychowania dziecka. Zarówno dla tych, którzy są dopiero na początku swej przygody z rodzicielstwem, jak i tych, którzy już napotkali na pewne problemy wychowawcze.
Wychowanie dziecka to ogrom wyzwań, trudnych pytań i jeszcze trudniejszych odpowiedzi. Szczególnie, że wokół nas pełno „mądrych” osób, które lepiej wiedzą jak powinniśmy wychowywać nasze dziecko. Zdarza się, że docierają do nas zupełnie sprzeczne informacje. ” Dzieci nie wolno bić” , „ja dostawałem klapsy i wyrosłem na porządnego człowieka” , „dzieci nie wolno oszukiwać!”, „dzieci nie powinny wierzyć w św. Mikołaja!” „dzieci powinno się karać!”
Rodzice nie mają przed sobą łatwego zadania, zwłaszcza, że od ich decyzji, od tego w jaki sposób traktują tego małego człowieka i od tego w jaki sposób pokazują mu świat, zależy bardzo wiele – praktycznie całe przyszłe życie dziecka.
Bettelheim w swoim poradniku bardzo trafnie i mądrze ukazuje rodzicom świat dziecka. Uczy ich patrzenia na świat z dziecięcej perspektywy, pomaga zrozumieć dziecięcy punkt widzenia, dzięki czemu rodzicom łatwiej będzie z dzieckiem rozmawiać, rozwiązywać konflikty i wychodzić z naprawdę trudnych sytuacji.
Bettelheim uczy rodziców wychowywania dziecka nie na podstawie suchej teorii i statystyk, a praktycznych przykładów, dzięki czemu książka jest bardzo przyjemna w odbiorze. Ten poradnik to klucz do wychowania szczęśliwych dzieci, ale też recepta na szczęśliwe i satysfakcjonujące rodzicielstwo.
1. W komentarzu pod tym postem, zamieścić SWOJĄ (nie pobraną z internetu, plagiaty od razu będą dyskwalifikowane) odpowiedź na pytanie: Jak radzić sobie z małym złośnikiem? Długość dowolna.
2. Zabawa trwa od 17.07.2015 – 24.07.2015, do północy. Pod uwagę będą brane wyłącznie odpowiedzi umieszczone w tym czasie.
3. Prosimy o pozostawienie adresu mailowego W TREŚCI komentarza.
4. W konkursie zwyciężą 3 osoby – autorzy najciekawszych odpowiedzi, wybrane przez jury. Każda z tych osób otrzyma jeden egzemplarz książki Wystarczająco dobrzy rodzice.
5. Wyniki konkursu zostaną podane na portalu, w ciągu trzech dni od zakończenia konkursu.
6. Na kontakt ze strony zwycięzców, czekamy do 3 dni, od daty ogłoszenia wyników. Później wybieramy kolejnego zwycięzce.
Wyniki:
Bardzo dziękujemy wszystkim uczestnikom konkursu, zarówno za udział, jak i za cenne, życiowe rady dotyczące tego jak radzić sobie z małym złośnikiem. Niestety nagrody są tylko 3, a trafią one do…:
aneta.ras11@gmail.com
karol.gmyrek@interia.eu
sosenka5a@wp.pl
Zwycięzcom gratulujemy i prosimy o przesłanie danych do wysyłki na mamnatosposob@gmail.com
Hmmm, ja sobie chyba z moim złośnikiem nie radzę… A złości się nie lada, czasem z błahego, wydawałoby się powodu. Staram się tłumaczyć, dużo rozmawiać, przytulać. Czasem pomaga, ale chętnie się dowiem, jakie są inne sposoby na radzenie sobie w tej kwestii. dorcia30@wp.pl
Nie zawsze można sobie z tym poradzić. Przynajmniej mnie się to nie udaje. A w domu mam 17, 10 i niespełna 4 latka. Każda złość inna w zależności od ich wieku. Ale każda ważna i skoro coś złości to znaczy że jest jakiś powód ku temu. Z nastolatką czasami pomaga przegadanie sprawy, z 10 latkiem przytulenie, pokazanie że się rozumie i że nie jest sam. Najgorzej jest chyba z najmłodszym trzylatkiem. Nie zawsze dociera, szczególnie w chwili napadu złości, tłumaczenie. Czasami przytulam i czekam aż minie, tłumaczę i nie odwracam się i dopiero próbować rozmawiać. W każdym wieku ważne aby dziecko czuło że się go nie olewa i nie lekceważy jego problemów, szacunek bardzo w tym pomaga. Pomimo 17 letniego bycia rodzicami stale się uczymy i odkrywamy tajniki pertraktacji, które nie są łatwe. magamat@vp.pl
Nie mam oryginalnego sposobu, który nagle odmieni życie innych rodziców 🙂 sprawdzonym sposobem jest odwrócenie uwagi złośnika o 180 stopni. Jeżeli jego „palącym” problemem jest powrót do domu, bo ojciec się uparł, a on mimo wszystko musi po raz milionowy zjechać ze ślizgawki to staram się urozmaicić ten powrót różnymi, miłymi propozycjami zabaw domowych. Plus dodatki typu: trzeba się napić, zjeść pyszny owoc, przytulić misia. Pomaga i w naszym przypadku się sprawdza. Pozdrawiam.
tomsonik1978.tt@gmail.com
Myślę że najważniejsze to pokazać dziecku, że każdy ma w sobie jakieś emocje. Zarówno dorośli jak i dzieci. Ja z moją czterolatką rozmawiam nie w momencie kiedy się złości bo wtedy nie za wiele do niej dociera. Często mówię jej o swoich uczuciach, że np. mam zły dzień i wszystko mnie denerwuje, ale zapewniam ją że to minie. Rozmawiamy o złości, smutku, radości i o tym ,że każdy może wyrażać swoje uczucia. Jeśli chce nam się śmiać to się śmiejmy a jeśli chce nam się płakać to płaczmy. Ja oswajam moją córkę z emocjami i je nazywam, bo z własnego doświadczenia wiem, że dziecko często nie rozumie co się z nim dzieje w momencie kiedy wpada w złość. Szanuję swoje dziecko, jego uczucia i ono to wie. Czuje się przez to bezpieczniej i coraz lepiej sama radzi sobie ze złymi emocjami. Ale oczywiście najważniejszy jest gorący przytulasek z mamą i pluszową ukochaną foczką 🙂
mój email: aneta.ras11@gmail.com
(motywacja +wiedza) x wysiłek +wytrwałość do kwadratu =
SUKCES
mika19@poczta.onet.pl
Wygrały marzenia…
Właściwie, to nie wiem czy sobie radzę ze swoją małą złośnicą? 😉 Staram się, ale nie ma złotej rady by pokonać dziecięcy splin. Córka jest bardzo impulsywna, niecierpliwa i szybko łapie ją złość. Zazwyczaj czekam, aż emocje opadną. Nie przejmuję się tym, co pomyśli sąsiadka czy przechodzień. Dla mnie ważne jest wtedy moje dziecko. Staram się by córka zobrazowała mi powód złości, bo oczywiście ma prawo się złościć, mama też czasem się złości. Równocześnie próbuję przedstawić jej konsekwencje jej zachowania – oczywiście w dziecięcym języku. Mówię, np. Haniu jeśli teraz nie posprzątamy zabawek nie wystarczy nam czasu na wieczorne czytanie bajek. Nie lubię, gdy ktoś na siłę próbuje odwrócić uwagę mojego dziecka. Jestem zdania, że płacz i krzyk jest czasem potrzebny, pomaga wyzwolić emocje. Czasem córka w „krytycznych momentach” sama idzie do swojego łóżeczka, po minucie, dwóch wraca i mówi z uśmiechem, że już się wypłakała 🙂 Oczywiście każda sytuacja jest inna, ale ważne by nie reagować swoją złością na złość malucha.
Natalia Kisiel-Wenta, mama 3,5letniej Hani.
e-mail sosenka5a@wp.pl
Myślałam,że jestem oazą spokoju, że nic i nikt nie jest w stanie zakłócić mojego porządku logicznego myślenia… do czasu aż zostałam mamą:). Dziś wiem, że pierwszym krokiem do poskromienia małego złośnika jest uspokojenie siebie. Na nic się zdadzą złote rady, polecenia wymawiane podniesionym głosem. Ja staram się, oczywiście nie zawsze mi to wychodzi, policzyć do 10 ( tak, tak ,naprawdę liczę) i powiedzieć, co widzę i spytać się, jaka była przyczyna zachowania. Patrzę w oczy i jestem blisko, jak trzeba przytulam i ocieram łzy. Wyciszamy się razem. Szukamy rozwiązania. Czasem jest to tylko np. zjedzenie kanapki, a czasem wyjście na plac zabaw- tam uchodzi wszelka złość,a i mój mózg zaczyna pracować na lepszych obrotach. Ciągle szukam rozwiązań, by sytuacji doprowadzających do wybuchów złości było jak najmniej, czasem się udaje:)
emaran@interia.pl
Nasza złośnica wkroczyła niedawno w etap „buntu dwulatka”. Wiedzieliśmy z żoną, że nas to czeka i czekaliśmy z utęsknieniem. Zaczęło się od niewinnego, ale stanowczego „nie”. Słowo „nie” pojawiało się wszędzie tam, gdzie wcześniej go nie było. Na początku łagodnie, lecz po kilku tygodniach zamieniło się w wybuchy niekontrolowanego płaczu, agresji i złości – całej palety trudnych emocji. Potem wybuchy pojawiały się coraz częściej i nie było na nie żadnego sposobu. Ale też nie staraliśmy się reagować na siłę – bardziej byliśmy z boku i pokazywaliśmy, że „jakby co, to jesteśmy tutaj i możesz się przytulić”. Gdy największy wybuch mijał, rozmawialiśmy. O tym czarnym, złym wilku, który kłębił się w środku, warczał i szczekał, szarpał za smycz i chciał ugryźć. Córce bardzo spodobała się wizualizacja jej uczuć. Teraz jest już odrobinę lżej, prawie oswoiliśmy trudne emocje. Nie znaczy to, że ich nie ma; bardziej, że są, ale wiemy kiedy, wiemy dlaczego i wiemy, że kiedyś miną. Czasem jest oczywiście trudno, jesteśmy ludźmi nie robotami i nami również targają emocje, ale zawsze staramy się wtedy zrozumieć, że nam jest łatwiej i to córka męczy się bardziej od nas. Trudne emocje trzeba „przerobić” w dzieciństwie, nie wolno tłumić gniewu i złości, w przeciwnym razie konsekwencje mogą być bardzo poważne w dorosłym życiu.
karol.gmyrek@interia.eu