Zwierzaki Pocieszaki , to zbiór dwunastu, rymowanych bajeczek z morałem. Każda z nich opowiada o innym bohaterze – sympatycznym zwierzątku, które jest dość charakterystyczne. Fretka na przykład, to mała kłamczuszka, Kotek to Łobuziak jakich mało, Lisek za to jest inny od reszty przyjaciół a Ropuszka wiecznie się objada.
Rymowane, zabawne historyjki mówią o ich przygodach, przekazując jednocześnie wiele różnych, jakże istotnych dla małego czytelnika prawd.
Blogerzy lubią nowe znajomości. Chętnie przenoszą te wirtualne, do realnego świata. I tak też było w tym wypadku. Spotkanie na Szczycie, w Reymontówce ( Kościelisko) przyniosło nie tylko nowe przyjaźnie, ale również pomysły.
I tak, krótko po nim, powstał zamysł stworzenia książeczki. Wspólne działanie Moniki Ludkiewicz Kasper i Honoraty Dyjasek, oraz ósemki innych Mam, blogerek, a także Anny Laurman – głównej graficzki i Katarzyny Konstancji Targosz – pisarki, oraz Magdy Makowiec ( która zajęła się stroną internetową) przyniosły oczekiwany efekt.
W niespełna 2 tygodnie, książeczka była gotowa do druku. Wiele zasług trzeba przypisać również Małgorzacie Milian Lewickiej, która zajęła się jej korektą, oraz złożeniem. Ale także Pensjonatowi Reymontówka , który jest JEDYNYM sponsorem wydruku!
Zwierzaki Pocieszaki powstały, by pomagać potrzebującym. Dlatego właśnie cały przychód ze sprzedaży przekazywany jest Fundacji Kawałek Nieba z Rumii. , która ratuje życie i zdrowie dzieci chorych i niepełnosprawnych, oraz pomaga dzieciom cierpiącym z powodu niedożywienia, biedy i trudnej sytuacji życiowej.
Reymontówka opłaciła wydruk aż 1000 sztuk, ale jest to edycja limitowana a książki sprzedają się jak świeże bułeczki. Premiera miała miejsce 5 grudnia, na dzień dzisiejszy zostało 800 sztuk.
Do udziału w akcji zostałam zaproszona przez znajome blogerki – pomysłodawczynie projektu – Monikę i Honoratę. Poprosiły mnie o napisanie wstępu i zakończenia do książeczki.
– wspomina Katarzyna Targosz –
Pomysł od razu mi się spodobał. Przede wszystkim, lubię twórcze wyzwania. Lubię ciekawe projekty, interesujące przedsięwzięcia. No i oczywiście – uwielbiam pisać. A do tego wszystkiego dochodziła jeszcze kwestia pomocy chorym dzieciom, która leży mi na sercu. Jak w świetle tego wszystkiego mogłabym się nie zgodzić?:)
W trakcie realizacji projektu okazało się, że chcąc dać coś innym, sama także coś otrzymałam. Odkryłam, że pisanie dla dzieci daje mi niesamowitą frajdę i satysfakcję. Od razu zabrałam się za tworzenie kolejnych bajek, już nie w ramach „Zwierzaków Pocieszaków” i mogę uchylić rąbka tajemnicy – w tej chwili trwają rozmowy z wydawnictwem odnośnie ich publikacji.
Obecnie czuję się całkiem podobnie jak w dniu premiery mojej debiutanckiej powieści, gdy nie mogłam doczekać się, kiedy wreszcie będę trzymać ją w ręku.
Mój trzyletni syn, cały dzień dopytuje się kiedy kurier przywiezie Zwierzaki Pocieszaki:) Tylko raz wspomniałam przy nim tę nazwę, a on w kółko ją powtarza – według mnie to pokazuje, że nazwa projektu została dobrana perfekcyjnie i wspaniale trafia do serduszek małych czytelników:)
A jak do akcji podeszła Karolina Klewaniec?
Kiedy dostałam propozycję wzięcia udziału w projekcie nie zastanawiałam się długo. Wiedziałam, że to doskonała okazja, żeby pomóc dzieciom, a ja w takich sytuacjach nie mam żadnych wątpliwości. Sama wiem jak to jest, kiedy ludzie pomagają.
Wizja mojego Pocieszaka i tego, czego będzie dotyczyła bajka była jasna jak słońce. Mój syn ma cukrzycę i całą nasza rodzina uwielbia jeść. Powołanie do bajkowego życia Ropuchy Łakomczuchy, która uwielbiała łakocie było więc oczywiste. Moja postać pokazuje dzieciom, ze zdrowe jedzenie i aktywność fizyczna to dobre samopoczucie i wspaniała zabawa.
Tym, co bardzo mnie zaskoczyło, było tempo przygotowań. Stworzyć książkę w 2 tygodnie – od pomysłu do gotowego produktu – to jest nie lada wyzwanie. Zwłaszcza, że każda z nas mieszka w innym mieście kontaktowałyśmy się wyłącznie za pomocą internetu i telefonów.
Zaprezentowanie książki, którą można zamówić a pieniądze wpłacić na konto Fundacji Kawałek Nieba to jedna sprawa. Dużo bardziej istotne jest, że poprzez akcje takie jak Zwierzaki Pocieszaki zwraca się uwagę ludzi na poważne problemy, z którymi borykają się na co dzień podopieczni fundacji. Są to dzieci chore, wymagające kosztownego leczenia, biedne, głodne a przede wszystkim zapomniane przez nasz świat – dorosłych ludzi, którym zazwyczaj niczego nie brakuje. Taka akcja w prosty sposób pomaga otworzyć serca i pokazuje ludziom, w jaki sposób mogą pomóc potrzebującym.
Równie entuzjastycznie, podeszła do projektu Ania Andrzejewska:
Uwielbiam TAKIE akcje! Szybko, konkretnie i na temat, dlatego nie miałam wątpliwości, czy chcę wziąć udział w Zwierzakach Pocieszakach. Akcja, która zawiera w sobie tyle mocy, tyle energii i zapału – musi się udać! Tym bardziej, że okraszona jest chęcią niesienia pomocy ludziom, zwłaszcza dzieciom, które tej pomocy potrzebują. Poza tym zawiera ona w sobie wszystko, co tak lubię – kreatywność, dobrą zabawę podczas tworzenia postaci i wierszyka, burzę mózgów podczas wymyślania różnych aspektów organizacyjnych oraz trzymanie w ręku czegoś, czego jestem współautorką. Bezcenna świadomość.
Wymyślona przede mnie postać, Lisek Hipisek, to poniekąd moje alter ego. Kolor włosów się zgadza, wredny charakter też – oczywiście żartuję, Lisek Hipisek nie jest wredny, a ja powinnam się od niego uczyć.
Podczas współtworzenia Zwierzaków Pocieszaków nauczyłam się bardzo wielu rzeczy, jednak bardziej dotyczą one strony mentalnej – np. współpracy w grupie, niż technicznej. Co nie zmienia faktu, że jestem w szoku – zrobiłyśmy przez jeden miesiąc coś, co wydawnictwom zajmuje nawet poł roku.
Nie trzeba mnie było specjalnie zachęcać do udziału w akcji
Fakt, że uczyniła to pomysłodawczyni akcji Monika Ludkiewicz, był wystarczającym argumentem by dołączyć. Wcześniej brałam udział w kilku innych akcjach tego typu, staram się działać na rzecz lokalnej społeczności, a tu mogłam uczynić to ogólno-polsko.
Akcja ma szczytny cel, a dla mnie jako autora, możliwość pomocy i posiadani na półce książki z własnym utworem jest idealnym połączeniem dwóch ważnych aspektów mojego życia. Wierzę, że dobro powraca, ze zdwojoną siła. Nie raz się o tym przekonałam. Namawiał do tego każdego, bo czasami tak niewiele potrzeba by podarować komuś odrobinę uśmiechu,Moja postać, to wstydliwa wiewiórka z wielkim sercem. To troszkę odzwierciedlenie mnie, bo zawsze stałam gdzieś na uboczu, jednak w obliczy wyższych celów, tak jak i ona postanowiłam wyjść do ludzi. Dzięki temu, w grupie, można zdziałać więcej. Mam nadzieję, że ten projekt także to pokaże, bo jednak połączył sporą część blogosfery dla dobra potrzebujących.Wiewiórka, jak i inne zwierzątka w bajce, przekazują dzieciom różne wartości, może i prozaiczne, ale często zapominane w kieracie dnia codziennego.Sama jestem mamą dwóch chłopców i bardzo bym chciała by nie byli dotknięci zobojętnieniem na krzywdę innych, by już od najmłodszych lat pokazać im, że potrzeba tak nie wiele by umilić komuś życie. Odrobina wysiłku i samozaparcia potrafi zdziałać cuda.Wierzę, że za pomocą książki, nie tylko damy radość potrzebującym, ale i przekażemy jakiś morał naszym dzieciom. Ciesze się, że mogę w tym uczestniczyć, ciesze się, że moi synowie tak ciepło przyjęli książkę. Najbardziej jednak raduje mnie to, że są jeszcze ludzie, którzy mimo własnych kłopotów, potrafią odwrócić twarz w stronę potrzebującego człowieka.
Bycie blogerką to z jednej strony pasja a z drugiej wyzwanie i obowiązek bycia autentycznym wobec swoich czytelników.
Pisanie daje mnóstwo przyjemności ale również możliwości do szerszego działania. Jako matka bliźniaków, skrajnych wcześniaków, których nie ominęły problemy zdrowotne, dobrze wiem z jakimi trudnościami borykają się rodziny dotknięte niepełnosprawnością albo chorobą dziecka. Spotykam się z takimi rodzinami na co dzień, wielu poznałam poprzez bloga i utrzymujemy kontakt on-line.
Z zawodu jestem pedagogiem, w swojej pracy z kolei spotykałam się z wieloma rodzinami potrzebującymi wsparcia. Widziałam dzieci, które jedyny posiłek w ciągu dnia jadły w szkole.
Dlatego też, kiedy zostałam zaproszona do projektu Zwierzaki-Pocieszaki, którego celem jest działanie na rzecz Fundacji Kawałek Nieba, zajmującej się pomocą właśnie takim rodzinom- nie miałam wątpliwości, że odmówić nie mogę!
Podejmując wyzwanie napisania bajki dla dzieci, w głowie od razu zrodziła się myśl, że musi ona być o ocenianiu po pozorach i tolerancji. Tego obawiam się najbardziej, gdy myślę o moich dzieciach. Jeden z moich synów nosi okulary, drugi ma niewielkie problemy ruchowe- nie chciałabym, żeby z tego powodu musieli kiedykolwiek czuć się gorsi. Stworzyłam Świnkę Balbinkę, która przez swoje odmienne zachowanie (strojenie się, niechęć do brudzenia), odstaje od grupy. Mam nadzieję, że z pomocą mojej bohaterki przekażę dzieciakom, że nie ocenia się kogoś po pozorach a inność nie wyklucza atrakcyjności.
Świetny artykuł. Cieszę się, że mogła wziąć udział w tej akcji. W grupie siła, w przyjaźni nadzieja, w książce cudowny cel.