Najpierw chodzisz po osiedlu i szukasz, tak na wypadek, gdyby Coś Ci się pomyliło i poprzedniego wieczoru zaparkowałbyś gdzie indziej. Choć sam wiesz, że szanse na to są znikome. Później standardowo: policja, znajomi, popularny portal z Twojego miasta, na którym umieszczasz ogłoszenie o poszukiwaniu auta, oczywiście wraz z obietnicą nagrody. Przez kilka pierwszych dni masz jeszcze nadzieje, które potem bledną. Znajomi Cię pocieszają mówiąc, że tej nocy z Twojego osiedla zginęło kilka aut. Święta, sylwester, powoli przełykasz gule w gardle i nie tyle godzisz się z faktem, że jesteś w plecy kilkadziesiąt tysięcy, co raczej dochodzi do Ciebie to, że nie masz już na to większego wpływu i trzeba żyć dalej.
W nowym roku spotyka Cię niespodzianka. Krótki, acz konkretny telefon:
Kowalski? Czy jest Pan zainteresowany wykupem swojego auta? Auto ma zostać wywiezione za granice, ale słyszałem od znajomego, że jest Pan gotowy zapłacić, dlatego póki co je wstrzymałem. Chce 10 tysięcy.
W tym momencie, każdy powie: to jest ten moment, w którym powinna zapalić się czerwona lampka. Każdy, kto w tym momencie byłby w stanie myśleć całkowicie na trzeźwo. Tobie tymczasem towarzyszą silne emocje. Euforia, nadzieja. Wiedząc ile kosztowało Cię auto, to 10 tysięcy wydaje się do przełknięcia. W całym absurdzie tej sytuacji, wydaje Ci się, że to pierwszy od dawna uśmiech losu. O to masz szansę odzyskać swoje auto! Jedyne co musisz zrobić to przyjechać po nie do Wrocławia ( z Poznania), z lawetą (auto było po kolizji, miało niesprawne jedno koło już w momencie kradzieży). Szybko zaciągnięta pożyczka, bierzesz przyjaciela i jedziesz. W międzyczasie odbierasz dziesiątki telefonów.
Co tak długo? Ja tu nie będę czekał, pewnie jedziecie z policją, bez sensu puszczam auto dalej. Chciałem Ci pomóc, ale Ty coś kręcisz, będę miał kłopoty… nie będę ryzykował…
Trzeba przyznać, umie skubany grać na emocjach. Wie jak Ci zależy i dodatkowo podkręca atmosferę. Zamiast zastanawiać się nad tym czy to aby nie jakiś przekręt, myślisz o tym, czy zdążysz zanim facet się rozmyśli. Czy aby go czymś nie urazisz i nie wycofa się z propozycji pomocy.
W międzyczasie przyjaciel podsuwa Ci pomysł zadzwonienia na policje. Dochodzicie jednak do wniosku, że skoro tego dnia zginęło tyle samochodów, na pewno nie stoi za tym byle kto. A przecież znają Twoje nazwisko, adres, numer telefonu. A Wy macie dzieci, żony. Kto wie co zrobią jeśli wystawisz ich, zamiast grzecznie podziękować za przysługę?
Dojeżdżasz do Wrocławia. Mężczyzna dzwoni, każe przejechać przez most, jechać tak i tak, zabrania za to się rozłączać.
Wydaje się nawet, że to on jest bardziej zdenerwowany od Ciebie. Boi się policji i tego, że przygotowałeś na niego zasadzkę. To usypia Twoją czujność na tyle, że nie zastanawiasz się już nad tym czy to na Ciebie nie przygotowano zasadzki. Skupiasz się raczej na tym, by przekonać faceta, że jesteś czysty.
Mężczyzna ponownie każe Wam wjechać na most i zatrzymać się w konkretnym miejscu. Zdaje się, że zna każdy słupek i metr tego mostu. Niespodzianka. Mówi, że żeby udowodnić, że jesteście fair, macie zrzucić z mostu 5 tysięcy w worku. Kolega je odbierze, a wtedy on, pewien Waszych czystych intencji zaprowadzi Was do samochodu. Tu następuje zgrzyt, bo obiecałeś sobie, że nie dasz żadnych pieniędzy z góry. Kłócisz się ze swoim przyjacielem, bo emocje sięgnęły zenitu. On zarzuca Ci naiwność, a Ciebie tylko to rozjusza, bo to Ty wydałeś 300 zł na lawetę, to Ty wydałeś drugie tyle na paliwo. To Tobie ukradli samochód wart kilkadziesiąt tysięcy. I to Ty masz szansę go odzyskać. Z dala od domu, odnosisz wrażenie, że jesteś już bliski odzyskania samochodu i byłbyś głupcem, gdybyś teraz się wycofał. Zrzucacie worek z pieniędzmi, tam gdzie Wam kazano. Mężczyzna każe Wam zjechać z mostu i funduje Wam objazdową wycieczkę po mieście. Oczywiście prowadzi Was do samochodu, który jest dobrze ukryty. Jesteś tak rozgorączkowany, że nie myślisz o tym, że to po to, by odciągnąć Was jak najdalej od mostu. Aż w końcu… mężczyzna się rozłącza. Dzwonisz i kolejna niespodzianka tego wieczoru: abonent niedostępny. I tak już zostaje.
Co czujesz?
Wściekłość, rozgoryczenie, wstyd? Najbardziej wściekły jesteś na siebie. Bo dałeś się porobić jak dziecko. Bo wrócisz do domu z niczym. Bo właśnie do utraconego samochodu, dorzuciłeś ponad 5 tysięcy. Zastanawiasz się co powiesz żonie. Że dałeś się porobić jak w tanim filmie sensacyjnym?
Dałeś. I uwierz, że inni też dają. Bo znalazłeś się w takiej, a nie innej sytuacji. Bo towarzyszyły Ci takie, a nie inne emocje. Bo facet, który wyłudził od Ciebie pieniądze, dobrze wiedział co robi.
Teraz jedyne co mogę zrobić, to przestrzec wszystkich, którym coś skradziono. Czy to kradzież samochodu czy roweru. Wiem, jak zależy Wam na ich odzyskaniu, bo tak jak ja, ciężko na nie pracowaliście. Nigdy, przenigdy nie popełniajcie tego samego błędu. Osoba, która wyłudziła pieniądze, prawdopodobnie nie była tą osobą, która ukradła auto. To ktoś, kto wyszukał w internecie ogłoszenie o ukradzionym aucie i nagrodzie i zwietrzył okazję. Jedyne na czym mi teraz zależy to utrudnić im dalsze oszukiwanie ludzi. Udostępniajcie tę historię dalej, by już nikt nie nabrał się na te metody działania. Nie ma nic gorszego niż żerowanie na cudzym nieszczęściu.
Jak najwięcej osób powinno się dowiedzieć o takim paskudnym oszustwie! Nie dajcie się ludzie!
A w ogóle to podziwiam panów z artykułu, że tak się odważyli jechać, przecież mogli się wpakować w coś jeszcze gorszego.
To się nazywa chamstwo
Koszmar! W życiu bym nie pomyślała, że może się coś takiego wydarzyć… słyszałam już o wyłudzaniu pieniędzy na podstawie kradzieży, jednak to jest przegięcie…
Ale to trzeba miec leb zenka:) ale jak bym dorwala w swoje rece takich zlamasow, jakby jeszcze mi wycieli taki numer, to bym ich chyba zabila. Kim czlowiek musi byc zeby tak sie zachowywac?
co to za historia w ogole. jak z filmu, az ciezko uwierzyc 😀